Wspomnienie jesiennego pleneru u progu wiosny. Propozycja dla 9 głodnych osób na
dwa dni. Zupa została zainicjowana i wykonana przez Halinę przy
mniejszym lub większym udziale pozostałych osób. Wszyscy natomiast wzięli
udział w zachłannej konsumpcji. Zupa w plenerze gotuje się długo, nikt nigdzie się
nie spieszy, siedzenie przy ognisku to czysta przyjemność. Jak napisała Halina
„była to czysta improwizacja… zupka się gotowała i gotowała, na ognisku trwało
to 2-3 razy dłużej jak w znanym już nam domowym sposobie.” To co nie zostało
zjedzone w pierwszym dniu wybornie smakowało na następny dzień, odgrzane już na
piecu.
Składniki:
2 kg mięsa (karczek wieprzowy,
wędzony boczek)
2-3 całe marchewki, ponadto 3 pokrojone w plasterki
2 pietruszki (korzeń)
½ selera,
1 por
1 cebula
1 kubeczek 200 ml śmietany
kremowej 30%
zielona pietruszka, koperek, majeranek,
rozmaryn, kardamon, 5 liści laurowych, ziarna pieprzu, ziela angielskiego,
kilka suszonych grzybków.
Najpierw oczywiście rozpalamy ognisku. Tu użyty został
żeliwny kociołek na trójnogu. Mięso płuczemy, kroimy na dość duże kawałki, zalewamy wodą.
To samo robimy z boczkiem. Wrzucamy suszone grzyby. Wieszamy kociołek nad
ogniskiem. Gotujemy aż mięso będzie bardzo miękkie i będzie się rozpadać na
kawałki. W trakcie gotowania solimy, dodajemy pokrojone warzywa, pod koniec
gotowania dodajemy pozostałe przyprawy i zioła, na koniec przed samym podaniem
śmietanę, pokrojoną natkę pietruszki i zielony koperek.
Ach taka zupa to jest coś!
OdpowiedzUsuńW plenerze też bym ją zachłannie konsumowała...