„...Co masz na myśli? Te wielkie,
rozdęte paskudztwa, które smakują jak woda?
- O! - podchwycił Poirot z
entuzjazmem. - Właśnie w tym rzecz. One nie muszą smakować jak woda.”
Agatha Christie „Dwanaście prac
Herkulesa”
Herkules Poirot mówił, że jedynym
mankamentem dyni jest jej smak. A konkretnie brak smaku. Wprawdzie w dyni cały
wysiłek rośliny skierowany jest na osiągnięcie imponującej wielkości lub
intrygujących kształtów, a na wykształcenie interesującego smaku jakby jej nie
starczało już siły. Ale od tej zasady, jak od każdej są wyjątki. A wyjątki od reguły stanowią o uroku życia.
Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował
dyni, proponuję zacząć od pieczonej dyni Hokkaido czy Butternut – lub
każdej innej odmiany o suchym miąższu. Pieczenie potęguje jej smak i wydobywa
aromat. Dla koneserów dyniowego smaku polecam pieczone plastry dyni jako
dodatek do dań w czystej postaci np. do kanapek, grzanek i sałatek. Dla
bardziej sceptycznych w tym temacie pieczona dynia po zmiksowaniu może być
świetną bazą do ciast, klusek czy placków.
Pieczona dynia
Dynię przekroić na pół. Wydłubać
nasiona i cały środek.
Dynię pokroić na plastry grubości
ok. 2 cm, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować oliwą i
posypać odrobiną soli. Piec w temp. 200 stopni do miękkości, aż lekko
się „przyrumieni” (ok. 20 minut). Po upieczeniu zjeść jako przekąskę.
Jeżeli chcemy użyć pieczonej dyni do dalszej przeróbki np.
do ciasta to przed upieczeniem dynię kroimy na plastry, obieramy ze skóry i
pieczemy jak wyżej ale bez soli i oliwy. Po upieczeniu studzimy i
miksujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.